I’M Inter Motors: BadGirl – życie na limicie – pod taką nazwą funkcjonujesz w internecie. Możesz wyjaśnić, co się za tym kryje?
Katarzyna Łapczyńska: Sama nazwa zrodziła się dosyć przypadkowo. Prawdopodobnie sprawiam wrażenie zwariowanej dziewczyny. Muszę przyznać, że na drodze nigdy nie byłam aniołkiem, na torze nigdy nie odpuszczam i mam w sobie gen szaleństwa. Natomiast prywatnie jestem bardzo otwartą, pozytywną i o dziwo spokojną osobą. Tak przynajmniej twierdzą moi najbliżsi. Nazwa dotyczy tylko miłości do motocykli oraz motorsportu w ogóle – po prostu nie potrafię żyć bez prędkości i adrenaliny. Stąd wziął się pierwszy człon nazwy, czyli "bad", co należy rozumieć, jako nieokiełznana i nieprzewidywalna w kontakcie z jednośladami. Uwielbiam motocykle niemal pod każdą postacią. Interesuje mnie w nich wszystko od stylu jazdy po mechanikę.
Skąd wzięła się Twoja pasja do motocykli?
Trudno jednoznacznie powiedzieć, skąd wzięła się u mnie pasja do motocykli. Już jako dziecko wolałam bawić się autkami i motorkami zamiast lalkami. Jednak poważnie zapragnęłam jeździć, kiedy ojciec zabrał mnie po raz pierwszy na żużel. Byłam wtedy naprawdę małą dziewczynką, a już poczułam, że chcę to robić jak oni. Ostatecznie swoich sił na żużlu nie spróbowałam, ale praca wokół tej dyscypliny jako dziennikarz i fotograf zmotywowała mnie do jazdy na motocyklach. Później dokonałam najważniejszego wyboru – wsiadłam na motocykl sportowy. Kiedy wymyśliłam sobie, że kupię pierwszy plastik, wszyscy pukali się w czoło. Znajomy dał mi kontakt do mechanika z okolicy, który sprawdził dla mnie wymarzony sprzęt. Przyznam, że nawet bałam się zrobić nim jazdę próbną, ale za namową mechanika się odważyłam. Presja była wielka, a on chyba nie wierzył, że dam sobie radę. Jakoś przetrwałam. I to był przełomowy moment w moim życiu.
Kobieta na motocyklu i to sportowym to nadal rzadki widok na polskich drogach. Jak ludzie reagują na Twoją pasję? Czy rodzina lub znajomi nie mają nic przeciwko?
Początki były trudne, bo przecież każdy zdaje sobie sprawę z tego, jak niebezpieczny jest to sport. Niestety ryzyka nie da się wyeliminować. Moi bliscy boją się o mnie, ale wiedzą też, że nikt nie jest w stanie walczyć z pasją, która jest po prostu częścią mnie. Kiedyś w ogóle nie zwracałam na nic uwagi, teraz z biegiem lat patrzę na to trochę inaczej. Sama wiem, jak dużo kosztuje mnie oglądanie na motocyklu ludzi, których kocham. Różne doświadczenia nauczyły mnie innego podejścia do tego, co jest w życiu ważne. Bardziej dla bliskich, niż dla siebie staram się nie zrobić sobie krzywdy, ale nikomu nic obiecać nie mogę. Żeby być szybkim na torze, trzeba ryzykować. Poza tym wszyscy bardzo pozytywnie wypowiadają się na temat tego, co robię. Tak naprawdę, jeśli ktoś prawdziwie kocha swoją pasję, to bije z niego tak pozytywna energia, że trudno mieć do tego jakieś zastrzeżenia. Sama cieszę się, gdy widzę w pełni zaangażowanego wędkarza, piłkarza czy szachistę. O to właśnie w życiu chodzi, żeby cieszyć się tym, co się robi.
Każdy boi się kontuzji, a raczej tych najpoważniejszych konsekwencji. Podobnie jak w każdym innym sporcie zdarzają się urazy, które na szczęście w większości można wyleczyć. Oczywiście często utrudniają mi one funkcjonowanie, ale póki co nie na tyle, żebym miała zrezygnować z pasji. Przeżyłam sporo wypadków, miałam też inne, dużo poważniejsze problemy zdrowotne, po których jeszcze bardziej cieszę się życiem. To wszystko sprawiło, że nie przerażają mnie już urazy. To też w jakimś sensie część mojego życia, nauczyłam się funkcjonować z problemami, które mnie trapią. To przychodzi z czasem.
Na Twoim blogu i Facebooku często pojawiają się posty dotyczące kwestii technicznych. Widać, że znasz się na rzeczy. Na co zwracasz uwagę przy wyborze sprzętu? Czy oprócz samego motocykla coś jeszcze wpływa na komfort jazdy?
W kwestii wyboru sprzętu lubię próbować nowości. Wybierając motocykl, kieruję się przede wszystkim tym, czy miałam już taki model w przeszłości. Nie powielam niczego i nie przywiązuje się do rzeczy. Motocykl zmieniam średnio co sezon, żeby móc przetestować różne maszyny. Na komfort jazdy wpływają przede wszystkim umiejętności. Trzeba pracować nad sobą, trenować, bo wtedy czujemy się lepiej, pewniej i przede wszystkim bezpieczniej.